Strony

niedziela, 23 sierpnia 2015

Nie potrafię bez niego żyć

-Czemu ja nie potrafię bez niego żyć?!-jego brązowe oczy pokryła mgiełka, a następne łzy zaczęły lać się po policzkach
.-Nie jestem ci potrzebny? -zrobiło mi się ciężko na płucach. Wstrzymałam oddech najdłużej jak tylko potrafiłam. Wypuściłam powietrze nadal zastanawiając się nad tym co mu odpowiedzieć. W końcu słowa zaczęły same wylewać się z ust.
-On jest moim azotem. Ty możesz być tlenem. Oboje jesteście mi bardzo potrzebni. Ale powietrze głównie składa się z tlenu. Rozumiesz?-otarł policzki rękawem swojej ulubionej,szarej bluzy. Spojrzał mi w oczy i podszedł bliżej. Chwycił najmocniej jak tylko potrafił za ręce i zaczął mówić:
-Nigdy ci go nie zastąpię,skarbie. Ale kocham cię i chce być z tobą. Wiem,że sama nie dałabyś rady. Przytuliliśmy się do siebie. Próbowałam sobie przynajmniej wyobrazić, że jestem w ramionach Dracona, jednak wiedziałam jak wygląda rzeczywistość.
- Wyjeżdżam dzisiaj w nocy.-powiedziałam.
- Jak dzisiaj w nocy?!
- Chcę odpocząć. Pożegnać się z pewnymi miejscami.
- To ma ci pomóc w zapomnieniu o nim? Czy raczej jeszcze bardziej pogrążyć w tej waszej miłości?!
-Dosyć tego!-odepchnęłam Rona od siebie. Przypomniałam sobie jak Draco mówił mi każdego dnia, że jestem bardzo zależna od innych.
-Czego dosyć?! Jesteś moja! Od dłuższego czasu jesteś moja! Zrozum w końcu! To ja tobą rządzę! -nigdy nie widziałam go tak wściekłego. Z tamtego momentu pamiętam jedynie jak zaczął mnie całować. Odpychałam go. Uderzał mnie z całych sił. Talerze spadały ze stołu rozbijając się o płytki. Jego pięści okładały mnie coraz mocniej. Upadłam na ziemię, chciałam dosięgnąć miotły, a gdy już ją trzymałam poczułam otępiały ból z tyły głowy. Oczy zamknęły mi się i obudziłam się w sypialni przykuta do kaloryfera. Przez kilka dni siedziałam tam, dawał mi obiady. Pewnego dnia wyszedł do pracy. Nie dałam za wygraną. Gryzłam sznurki i przypadkowo spostrzegłam wystający, ostry kawałek spod dywanu.
-Mój pilniczek!-krzyknęłam z radością. Całe nadgarstki miałam we krwi. Kopałam w drzwi ,aż  w końcu zamek pękł.Wybiegłam zabierając ze sobą jego całą forsę.Pobiegłam na pobliskie lotnisko. Lecąc całą drogę myślałam o tym co się ze mną stanie, gdy znowu zobaczę Dracona, gdy opowiem mu o tym, że już nawet Ron mi nie pomógł w zapomnieniu o nim. Potem tylko wsiadłam do autobusu. Ten sam, którym jeździliśmy do miasta na basen. Pierwsze łzy polały się z oczu. Wysiadłam na moście, z którego zawsze do mnie dzwonił jak wracał o 9:00 z zajęć dodatkowych. Ściągnęłam czarne szpilki i po stopionym śniegu zaczęłam ile sił w nogach biec do niego. Krzyczałam z radości, płakałam ze wspomnień i powtarzałam sobie w myślach. 
-Szybciej! Szybciej! Biegnij szybciej! -stanęła przed nową bramą. Jeszcze 3 lata temu nie było jej tutaj. Jednak biały kolor domu i ciemny dach zostały. Spojrzała na okno w którym kiedyś znajdował się jego pokój. Poczuła się jak krwawiąca róża. Bez dłuższego zastanowienia otworzyła bramę i zadzwoniła tym samym dzwonkiem co wieki temu. W drzwiach stała posiwiała pani.
-Pani Narcyza?
-Hermiona?! -stała nieruchomo, a ja tylko pusto się uśmiechałam.
-Czy on ma żonę?
-Hermionko... minęły wieki od twoich ostatnich odwiedzin , czuję jakby wróciła moja zaginiona córka.
-Chcę widzieć Draco...
-Mów do mnie mamo
.-Ale..
-Jesteś i zawsze byłaś moją najmłodszą córeczką, kochanie. Nawet jeśli już nie jesteś narzeczoną mojego syna. Od tamtego czasu wcale się nie zmienił. proszę, wejdź do środka, na zewnątrz jest bardzo zimno.
-Ja tylko na chwilę. Spytam od razu, czy jest w domu?
-W twoim ulubionym miejscu, wchodź.-serce zabiło szybciej, gdy przekroczyłam próg. Poczułam ciepło na nogach i przyjemny zapach pieczonych ciastek.
- Nadal lubi pani piec.
- Och,to moja pasja!-uśmiechnęła się do mnie. Nic nie odpowiedziałam. Chciałam zobaczyć tylko jego.
- Jest tam gdzie ci mówiłam.-zdjęłam czerwony płaszcz i przeglądnęłam się w starym, dużym lustrze. Wzięłam głęboki wdech i postawiłam pierwszy krok na schodach. Szłam wolno, przypominając sobie każdy raz w którym tędy przechodziłam... tylko razem z nim. Siedział przy oknie z gitarą i patrzył przed siebie.
-Hej. -zerwał się na równe nogi
-Mionka?Co ty tu robisz?!
-Tylko cię kocham.To dlatego.
-Mionuś...-patrzył na mnie, próbując wydusić z siebie coś więcej.
-Wiesz,że mi i Pansy nie wyszło?
-Wiem.
-Kto ci powiedział?
-Czułam to. Zawsze czuję ciebie i tylko ciebie.
-Skończ.
-Ty czujesz coś do mnie?
-Nie miałem pojęcia,gdzie cię szukać w tym świecie...
-W Londynie. Kocham to miasto.
-Myślałem, że kochasz mnie.
-Oczywiście!-uśmiechnęliśmy się do siebie. Znowu słodkie łzy.
-Życzyłem ci łez szczęścia za ostatnim razem. Nie smutku.
-Te akurat są szczęściem.
-Zgadnij, który dzisiaj jest...
-Nie wiem.
-Jak to nie wiesz?-zaśmiał się.Spoważniał,gdy zobaczył jak na niego patrzę.
-Coś się stało?-zapytał.
-Chciałabym ci opowiedzieć o tym ...ale później.
-Skoro chcesz. -odwrócił się na chwilę i nagle wbił mi palce w żebra.
-Auć! Przestań! To boli!-śmialiśmy się.Uczucie , którego tak dawno nie czuła. Pełne szczęście. W pewnym momencie ujął moją dłoń i zabrał na rękach do przedpokoju.
-Gdzie idziemy?
-Zaraz.
-Ubrałam się posłusznie. Całą drogę szliśmy za ręce.
-My trzymamy się za ręce.
-To naturalne.-odpowiedział.
-Jak to?-na to pytanie nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. W końcu stanęliśmy w miejscu.
-Nie wiem jak ty,ale ja 20 marca 2010 roku pamiętam doskonale.
Zbliżył się do mnie i pocałował.
-Kocham Cię.-powiedziałam
-Ja ciebie też.
Jesteśmy nieśmiertelni po prostu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz